Artykuł U. Piechockiej pt. Z życia artystycznego polonii rzymskiej. Wystawa grafiki polskiej w “Galleria di Roma” ukazał się w 1938 roku na łamach Kuriera Poznańskiego (nr 220 z dn. 15 maja, s. 17)* CZYTAJ ONLINE>>>

Kulturalne sfery Rzymu zostały zaskoczone entuzjastycznymi recenzjami jakimi ogół prasy włoskiej obdarzył wystawę grafików polskich, która w ciągu kwietnia zajęła sale “Galleria di Roma”. Zbiór wystawionych prac obejmował 238 egzemplarzy, zebranych przez polski Instytut Propagandy Sztuki Zagranicą.
Segregacją i szczegółami technicznymi zajął się dr Aleksander Kołtoński. Jego też staraniem wyszedł katalog wystawy, zawierający wyczerpujące w języku włoskim omówienie eksponatów i ich twórców. Przyjrzyjmy się bliżej tej nielicznej, lecz doborowej grupie artystów, którzy na ostatniej wystawie jednogłośnie zostali uznani za “mistrzów graficznego kunsztu w Europie”.
Cudzoziemca, który zwiedza powyższą wystawę, uderza przede wszystkim oryginalne podejście, jakie wyczuwa w technicznym uchwycie drzewa przez Polaka. Wybitnie uczuciowe traktowanie materiału powoduje jakiś mistyczny związek między duszą artysty, a tworzywem, co spotęgowane znacznym faworyzowaniem tematów religijnych, jest źródłem “stylu polskiego”, o jedynej w swoim rodzaju sile atrakcyjnej.
Omawiana wystawa rozpada się na dwie części. “Cartella delle antiche xilografie polacche”, kolekcja oryginałów z XVIII wieku, dzieła nieznanych autorów lub monogramistów daje pogląd na oryginalny i niezależny charakter drzeworytniczej sztuki już w jej zalążku. Największą jej zaletą jest czystość pierwiastka dekoratywnego, który przejawia się doskonałych w rysunku ornamentacjach geometrycznych i roślinnych. Polscy pionierzy drzeworytnictwa okazują się prawdziwymi czarodziejami rylca, wykazując silny podkład narodowy w tematowości i swoisty ton w kolorze.
Kolor służy wyłącznie jako środek dekoracyjny, zasięg każdej barwy jest ściśle lokalny i pozbawiony zupełnie jakichkolwiek tendencyj uplastyczniających. Taki stosunek do barwy jest naturalnym wypływem ekskluzywnego prymitywizmu polskich grafików. Natomiast w moralno-religijnym rozwiązaniu kompozycji tematowej łatwo da się wykazać refleksy ilustrowanych biblii oraz najsławniejszych dzieł obcych pisarzy, czy malarzy (Roger Van der Weyden, Dürer, Rubens).
Standaryzacja typów i kompletna ignorancja praw proporcji i perspektywy stanowią dość poważne, lecz jedyne niedociągnięcia zachowanych zabytków graficznych. Przeciwwagą ich stanowi bezpośredniość ekspresji i mocny akcent liryczny; “Obraźniki”, jak brzmiał tytuł producentów i równoczesnych sprzedawców graficznych obiektów, pracujący w najbardziej prymitywnych warunkach, potrafili jednak dać wyraz swoim impresjom w drzewie w formie nadzwyczaj przejrzystej i sugestywnej.
Druga część wystawy gromadzi reprezentacyjne utwory grafiki polskiej lat ostatnich. Pod wpływem impresjonizmu francuskiego i antycznych rytowników japońskich następuje odrodzenie drzeworytniczej magii, którego Michałem Aniołem jest bezsprzecznie Wład. Skoczylas. Technika rysunku i poezja tematu, oto dwie wartości, które artystycznym wizjom Skoczylasa nadają piętno szlachetnej doskonałości zakochanej w pięknie Podhala. Artysta tego pejzażu na nieruchomym tle rozwija ruchliwy profil sylwetki ludzkiej czy roślinnej. Muzykalność jego kompozycji polega przede wszystkim na rytmicznym stosunku między przedmiotem centralnym, a tłem. Techniczne cięcie jego jest bajecznie pewne i czyste, przejawia wybitną skłonność do uproszczeń, co nadaje utworom jego charakter mistrzowskiej elegancji.
Wokół indywidualności tak wybitnej, jak Skoczylas, powstała plejada młodych artystów. Dwóch z nich mamy możność poznać na wystawie: Edmund Bartłomiejczyk, doskonały ilustrator książek, chętnie opiera się na motywach ludowych, natomiast Wacław Wąsowicz przedstawia samodzielny temperament malarski o bogatym poczuciu rytmicznym i dobrych efektach kontrastowych (“chiaroscuro”).
Tadeusz Kulisiewicz reprezentuje inną znów platformę wpływów Skoczylasa, jaką było stowarzyszenie grafików “Ryt” w Warszawie. Natura wyłącznie emocjonalna, podkreśla przede wszystkim momenty psychiczne w kompozycjach, których podmiot stanowi tragizm życia wieśniaczego z jego bohaterską, lecz cichą epopeją pracy. Silna dramatyzacja wartości symbolicznych, przy równoczesnym pomijaniu łatwych pociągnięć na temat folkloru, – wszystko to przemawia na korzyść tego zdolnego i rasowego grafika.
Innymi walorami atakuje publiczność Tadeusz Cieślewski. Wyczuwa się u niego zdecydowaną tendencję do fantazyj metafizycznych, w których zabytki antycznej Warszawy odgrywają rolę scenicznych desek “teatrzyku iluzyj”. Pierwiastek społeczno-obyczajowy łączy się tu z sentymentalnym, w którym dominuje paniczny strach przed nieznanym, trwoga przed nieuniknionym… Szczególną ciekawość wzbudziła wśród jego prac książka o Florencji, wydana w r. 1928 przez znanego typografa polskiego z tego miasta – Samuela Tyszkiewicza, z którym Cieślewski współpracował nad graficzną szatą wydawnictwa.
Z następnych artystów wymienić jeszcze należy: St. Chrostowskiego, obecnie profesora Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, specjalistę od ex-librisów, następnie Stef. Mrożewskiego o nadzwyczajnym darze wizjonerskim, ilustratora “Don Chisciotte” i innych dzieł literatury światowej, wreszcie Janinę Konarską, którą pochłania bez reszty sport, jako punkt wyjścia kompozycji.
Wystawa, która zgromadziła w całości prace około 30 artystów, liczbowo daje pojęcie o połowie wyznawców drzeworytniczej sztuki w Polsce, – jakościowo natomiast jest pełną defiladą twórczości graficznej, dającą pierwszorzędne świadectwo o jej poziomie i rozpiętości.
U. PIECHOCKA
O wystawie grafiki polskiej w Rzymie w 1938 roku wspomina Agata Knapik w artykule “Un omaggio alla Polonia – L’arte polacca sulle pagine della rivista l’Eroica”, opublikowanym w książce Contatti artistici polacco-italiani 1871-1939 (s. 195-205).
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
ALESSANDRO KOLTONSKI: L’arte di L. Skoczylas>>>
*Oprac. na podstawie wycinka prasowego ze spuścizny Aleksandra Kołtońskiego (arb)
Commenti