4 czerwca 1872 roku zmarł w Warszawie Stanisław Moniuszko (ur, 1819) – polski kompozytor, dyrygent, pedagog, organista, autor wielu pieśni, oper i operetek, baletów i muzyki kościelnej. W swoje kompozycje wplatał elementy folkloru polskiego, wykorzystywał również utwory polskich poetów.
W dniu 7 czerwca, w kondukcie żałobnym, mieszkańcy Warszawy odprowadzili go Powązki, gdzie spoczął w grobie. sąsiadującym z grobem rodziców Fryderyka Chopina.
Zokazji 149. rocznicy śmierci Stanisława Moniuszki przypominamy artykuł, który ukazał się w Tygodniku Ilustrowanym w roku 1859. Zdygitalizowany numer „Tygodnika Ilustrowanego” znajduje się na stronie www.bilp.uw.edu.pl
Stanisław Moniuszko
Jednym z najpopularniejszych dzisiaj u nas kompozytorów jest bez zaprzeczenia Moniuszko. Aż do wystawienia „Halki” utwory jego, jakkolwiek przez niewielkie grono prawdziwych znawców i miłośników muzyki cenione, przecież w Warszawie nie były tak znane jak na to zasługiwały. Kilkanaście ulotnych jego pieśni, tu i owdzie wydanych, parę Śpiewników wyszłych nakładem Zawadzkiego w Wilnie, a z powodu dosyć wysokiej ceny mało komu przystępnych, tudzież operetka pod tytułem „Loterya”, przedstawiona kilka razy na tutejszej scenie w 1846 r., nie były w stanie na ich twórcę zwrócić powszechnej uwagi. Litwa i inne zachodnie gubernie cesarstwa, więcej nierównie ubiegały się za kompozycyami Moniuszki, wyżej je cenić umiały. W każdym dworku nawet, skoro był w nim kto, co dźwięczną chociaż nieuczoną nutą umiał pieśń rodzinną zanucić, śpiewano melodye tego kompozytora, bo rzewność jaką się głównie zalecają, trafiała do uczuć współziomków, serca ich na wskroś przenikała, a wolne od wszelkiej uczoności i pretensyi, nie pisane dla efektu, nie układane dla zdobycia chwilowego poklasku tej niby publiczności, co to w stolicach wydaje patenta na większe lub mniejsze powodzenie utworu, pomału, spokojnie, coraz bardziej w tamtych stronach się upowszechniały.
Dla wyśpiewania tej trudnej do oznaczenia dzisiaj liczby piosnek Moniuszki, nie potrzeba ani nadzwyczajnego głosu, ani uczoności. Każden co czuć umie, co ma jakiekolwiek pojęcie muzyki, z łatwością je wykona, tak wielką prostotą melodyjnego deseniu się odznaczają. I w tem leży, według nas, największa ich zaleta, w tem leży trwałości ich rękojmia; bo przystępne dla wszystkich, upowszechniając się bez trudu, snadniej także w żywotne soki narodu wsiąknąć muszą. Niektóre pieśni Moniuszki można już słyszeć śpiewane tu i tam bez akompaniamentu fortepianowego, co dziś jest najwyższą zaletą kompozytora, jego obywatelskim uprawnieniem. Kto przy klawiszach fortepianowych i za ich pomocą, a nie w sercu i duszy swojej szuka do słów melodyi, ten nigdy nie zazna co to jest natchnienie, ten macając palcami klawisze by wejść na drogę melodyi, jak ślepy płotu się trzyma, żeby nie zboczyć z traktu; rozminie się z prostotą, rozmienie się z prawdą, jaka cechować powinna każden utwór dla ogółu publiczności przeznaczony. Nie palce natchnieniem, ale natchnienie palcami kierować musi; jest to prawda nie ulegająca żadnej wątpliwości. Ależ patrzmy tak wielu teraźniejszych kompozytorów od niej odbiegło. Dzieła swoje kunsztowności szatą odziewają, szukają oni uporczywie nowych lub niezwyczajnych efektów, jak gdyby w tem cała piękność sztuki spoczywała; więcej estradę koncertową, więcej kosmopolityczny salon i jego tuzinkowych wirtuozów mają na względzie, aniżeli samą muzykę, aniżeli ten ogół publiczności, który sam tylko zrozumiawszy i ukochawszy mistrza, sam też jedynie zapewnić mu może na niwie sztuki rodzinnej trwały, wiekami niepożyty rozgłos i uznanie.
Jeżeli drobniejsze dzieła Moniuszki nie są jeszcze upowszechnionemi u nas tak jak być powinny, jeżeli w tym względzie zaniemeńskie i zabużańskie prowincye nas wyprzedziły, to nie pochodzi ztąd, ażebyśmy ich ocenić i poznać się na nich nie umieli, ale raczej ze zbiegu rozmaitych innych okoliczności. Lecz dziś, skoro jego „Halka” tak przeważnie zawładnęła losami sceny naszej, gdy go wyrwała z Wilna i do Warszawy sprowadziła, niepłonną jest nadzieja, że długo mimowolnie na jego prace obojętni, pójdziemy w ślad za innymi. Już teraz mało koncertów na którychby piosnki Moniuszki się nie odzywały; nie ma salonu gdzieby ich nie śpiewano, i gdyby tylko cena Domowych śpiewników jego przystępniejszą była, gdyby w większej ilości rozchodzić się po kraju mogły, nie ma wątpliwości że wraz z innemi utworami zacnych naszych kompozytorów, jak Dobrzyńskiego, Nowakowskiego, Komorowskiego i t. p. wyrugowałyby do szczętu z naszych miast, pałaców i dworków wiejskich, zagraniczne melodyjne zielska, a zdrowe ziarno ojczystej niwy w bujny plonby urosło.
Przedstawiając czytelnikom naszym wizerunek tego pełnego już zasług dla rodzinnej sztuki kompozytora, mamy sobie za obowiązek choć w krótkich słowach podać niektóre szczegóły jego życia.
Stanisław Moniuszko urodził się w guberni mińskiej 1819 r., w majętności należącej do jego rodziców. Pierwsze uczucia muzykalne rozbudzone w nim zostały „Śpiewami historycznymi” Niemcewicza, które własna jego matka miłym nadzwyczajnie głosem wyśpiewywała. Te poważne melodye, opiewające wielkie bohaterów narodowych czyny, tak dalece zawładnęły młodziutkim umysłem dziecięcia, tak silnie w pamięć jego się wbiły, że chociaż miał zaledwie lat pięć wieku, już wszystkie najdokładniej śpiewał nieuczony. Ta niezwykła łatwość pojmowania i pamiętania muzyki, dla dojrzalszych nawet ludzi nie bardzo dostępnej, zwróciła uwagę rodziców. Przekonawszy się tedy że syn ich posiada szczególną zdolność i upodobanie do muzyki, postanowili nieczego nieszczędzić, by dać dziecku możność kształcenia się w tej sztuce. Nauczycielami Moniuszki na fortepianie byli: na wsi własna jego matka, w Warszawie znany organista Freyer, a w Mińsku zacny Dominik Stefanowicz. Ten ostatni, rozmiłowany w sztuce, olśniony talentem swego ucznia, dostrzegłszy w nim świętą iskrę zapału, płonącą skrycie na dnie tej młodocianej duszy, wpływem swoim moralnym, tudzież dobrze skierowanemi studyami, tyle na nim wymógł, że odtąd Moniuszko jedynie muzyce poświęcić się postanowił, obierając ją sobie za poważny cel żywota. Rodzice, nie stawiając żadnych przeszkód na tej drodze synowi, wysłali go w r. 1837 do Berlina, gdzie przez lat 3, pod światłym kierunkiem Rungenhagena, nad harmonią i kontrapunktem bez przerwy pracował.
Od roku 1840 osiadł Moniuszko stale w Wilnie, trudniąc się dawaniem lekcyj na fortepianie; był to jedyny sposób utrzymania jaki to miasto dostarczyć mu mogło, a w wolnych chwilach od codziennej pracy, oddawał się z rozkoszą kompozycyi. Jakoż wkrótce ukazało się na widok publiczny kilka jego pierwszych pieśni, pomiędzy któremi jedna prześliczna, pod tytułem Niepewność (słowa Mickiewicza), zwróciła na siebie uwagę tak artystów, jako i światłych miłośników muzyki. W roku 1846 przybył Moniuszko do Warszawy i wystawił wspomnianą już wyżej operetkę „Loterya”, a poznawszy się bliżej z Włodzimierzem Wolskim, otrzymał od niego libretto „Halki”, opery w dwóch aktach, do której natychmiast skomponował muzykę i złożył ją w bibliotece dyrekcyi teatrów. Nie mogąc się atoli doczekać jej przedstawienia, powrócił Moniuszko do Wilna, do dawnych swych zatrudnień, gdzie oprócz innych pomniejszych utworów skomponował kantatę do słów znakomitego naszego pisarza I.J. Kraszewskiego p. t. Milda, i takową w Petersburgu w r. 1849, a następnie w dziesięć lat później w Warszawie, z wielkim powodzeniem wykonał. Do większych jego utworów, skomponowanych od czasu osiedlenia się w Wilnie, należą: Cztery litanie z chórami i orkiestrą, na cześć Najświętszej Panny Ostrobramskiej, wykonane podczas grobów Wielko-piątkowych bieżącego roku; trzy Msze z tekstem polskim, z towarzyszeniem organu; Hymn do Matki Boskiej na sopran solo, chór i orkiestrę; Dziady, kantata do tzreciej części poematu Adama Mickiewicza; Niola, także kantata, osnuta na tle mitologicznem; pięć Śpiewników domowych, tudzież operetki nieznane dotąd u nas wcale: Ideal, Betty i Cyganie.
Skoro w r. 1857 postanowiono Halkę na scenie naszej wystawić, Moniuszko zapragnął przejrzeć wprzód partyturę przed jedenastu laty napisaną, i w tym celu w końcu tegoż roku przybył do Warszawy. Dopełniwszy przeglądu opery, już miał ją zostawić mniej więcej w pierwotnej szacie i nazad do Wilna pospieszyć, gdy z powodu kry gęsto na Wiśle płynącej, musiano dla bezpieczeństwa most rozebrać. Zmuszony pozostać dłużej w Warszawie, a niechcąc czasu na próżno tracić, zwierzył się Wolskiemu z zamiarem rozszerzenia opery, nadania jej formy odpowiedniejszej i godniejszej sceny dla jakiej ją przeznaczył. Wolski chętnie się na to zgodził; parę scen rozszerzył, parę aryj dodał, Moniuszko muzykę do nich dorobił, a działo się to wszystko z niesłychaną szybkością, do której tacy tylko autorowie mogą być zdolni. Tak więc, w skutek zdjęcia mostu na Wiśle, Halka z dwóch na cztery akty przerobioną została, a pomiędzy innemi, najpiękniejszy jej ustęp: „Szumia jodły na gór szczycie”, owa arya którą Dobrski zachwyca dzisiaj słuchaczów, jakby jednym pociągiem pióra, jakby z jednego artystycznego tchnienia przyszła na świat, urocza pięknością wiersza i niewysłowionym wdziękiem muzyki.
Pierwsze wystawienie Halki dnia 1 stycznia 1858 roku stanowi epokę w dziejach naszej muzyki narodowej. Przyjeta z niesłychanym zapałem, dziś jeszcze, pomimo pięćdziesięciokrotnego na csenie przedstawienia, tłumy publiczności sprowadza i sprowadzać będzie, dopóki nie zgaśnie u nas uczucie przywiązania do wszelkich zacnych produkcyj na rodzinnej niwie.
W kilka miesięcy później, na żądanie dyrekcyi teatrów, napisał Moniuszko muzykę do opery w jednym akcie Flis (słowa Stanisława Bogusławskiego), i wystawił ją z powodzenim dnia 24 września tegoż samego roku. Obecnie zaś, jako dyrektor opery, (która to posadę prezes dyrekcyi teatrów ofiarował mu w końcu zeszłego roku), pracuje nad wykończeniem Korzeniowskiego Rokiczany i Wolskiego Hrabiny. Treść drugiej, osnuta na tle społecznego warszawskiego życia, w ostatnich czasach pruskiego panowania, niemałych podobno jest zalet i zawierać ma w sobie wiele żywiołu komicznego.
Chęciński Jan, autor pieknej komedyi Szlachectwo duszy, napisł także libretto pod tytułem Paria i wręczył takowe twórcy Halki, by je brzmieniem muzyki ozdobił i do życia powołał.
Jak widzimy, Moniuszko nie spoczywa; czy siłą swego talentu pokona trudności, jakie trzy te dzieła, poczęte w tak odmiennych warunkach, przedstawiać się zdają kompozytorowi? nie do nas należy przesądzać. Wkrótce zapewne publiczność sama wezwaną zostanie do sądu, a wyroki jej w tym względzie, sprawiedliwe i nieodwołalne, z rozkoszą, a jak się wolno spodziewać, i z dumą zanotujemy.
Oprac. Agata Rola-Bruni
Comments