CONSIGLIATI DA NOI

RZEŹBIARZE WARSZAWSCY XIX WIEKU (o książce)

0

Wydana w 1995 roku książka Marii Ireny Kwiatkowskiej Rzeźbiarze warszawscy XIX wieku była pracą nowatorską, „gdyż temat rzeźby warszawskiej XIX wieku nigdy nie został dotąd opracowany w całości.  Przedstawia sylwetki rzeźbiarzy, ich twórczość, a także szczególnie trudne warunki, w jakich ona powstawała w okresie zaborów. Gdy nie mogło być więc mowy o rzeźbie monumentalnej, o wnoszeniu pomników zasłużonym Polakom, rzeźbiarze warszawscy zajmowali się dekoracją architektoniczną, rzeźbą nagrobkową, kościelną czy też kameralną, przeznaczoną do wnętrz mieszkalnych. Książka bogato ilustrowana, jest próbą ukazania wszystkiego, co w rzeźbie XIX w. jest wartościowe, próbą przywrócenia jej należnego miejsca w historii sztuki.” – czytamy w nocie od Wydawcy (PWN). Wielu z przedstawionych w książce rzeźbiarzy na jakiś czas lub na stałe związało się z Rzymem. Wśród nich byli m.in.: Tomasz Oskar Sosnowski, Wiktor Brodzki, Teodor Rygier, Pius Weloński, Henryk Stattler, Władysław Oleszczyński czy Karol Kloss. „To, co przetrwało do naszych czasów, stanowi (…) niewielki procent dorobku polskich rzeźbiarzy XIX w. Najwyższy zatem czas otoczyć te ocalałe relikty nadludzkiego wysiłku większym szacunkiem i pieczą.” – pisze we Wstępie M. I. Kwiatkowska, mając, mamy nadzieję, na uwadze również dorobek polskich artystów znajdujący się poza granicami Polski. Poniżej zamieszczamy w całości w/w Wstęp.

„…iż pracowali na polskim ugorze

niechaj im pamięć nasza za nagrodę stanie”

Maria Gerson-Dąbrowska

WSTĘP

Oddawana do rąk Czytelników książka stanowi próbę przedstawienia obrazu warszawskiej rzeźby XIX w., od początków jej samodzielnego bytu po stracie możnych mecenasów, do czasu, który wyznaczają nazwiska „awangardowych” rzeźbiarzy, rozpoczynających swą twórczość na przełomie XIX i XX w. Na obraz ten składają się sylwetki artystów, ich twórczość, a także warunki, w jakich mogli się oni uczyć, żyć i pracować, oraz charakter samej sztuki i jej przemiany. Obraz to może niepełny, jak każda zresztą pierwsza próba całościowego opracowania tak szerokiego tematu, nie poprzedzona zbyt bogato szczegółowymi studiami.

Historycy i krytycy nowoczesnej sztuki zafascynowani bowiem byli dotąd głownie nowatorską twórczością rzeźbiarzy pierwszej połowy naszego wieku, którzy osiągali głośne sukcesy zagraniczne, utrwalając swą sławę znaczniejszymi, do dziś w wiekszości istniejącymi, realizacjami. Umożliwiły im to jednak całkiem inne już warunki życia i twórczości, niż te, na które skazani byli, zepchnięci w cień zapomnienia, rzeźbiarze starszych pokoleń, walczący na warszawskim bruku przede wszystkim z niedostatkiem codziennej egzystencji.

„Co zdobędzie taki szaleniec po długich latach wytrwałej pracy – pytał retorycznie w 1891 r. ówczesnych «znawców i mecenasów» rzeźbiarz Stanisław Roman Lewandowski, znajac dobrze odpowiedź – Nędzę i zapomnienie! Ślepotę albo przedwczesny uwiąd starczy. Nie ma nawet tej jedynej moralnej pociechy, aby pracę swoją w trwałym ijrzeć materiale. Gips!… gips!… wiecznie ten podły, nikczemny gips! bez którego niepodobna się obyć, a którym się pogardza. Przeklęty gips!”

Bo gips, jak miał powiedzieć kiedyś wielki Thorvaldsen, to tylko stan przejściowy, od momentu narodzenia rzeźby w glinie do zmartwychwstania jej w marmurze lub brązie, gips więc – to śmierć dla rzeźby, to utonięcie w mroku niepamięci jej twórcy.

A przecież odlanie swej pracy w gipsie dla wielu ówczesnych rzeźbiarzy, podobnie jak dla bohatera opowiadania Lewandowskiego, stanowiło już dość znaczny wysiłek finansowy. „Z czegoż, z jakiego materiału miał wykonać swoją pracę, kiedy ostatni przedmiot, jaki posiadał, łóżko, nawet sprzedał, żeby za otrzymane pieniądze kupić tego pogardzanego gipsu […] Brąz lub marmur! One to jednają artyście uznanie, przed nimi schylają głowy, a nie przed najwznioślejszą myślą, przed zaszczytniejszą kompozycją!” Jednakże niewielu stać było na utrwalenie swej pracy w drogim i odpornym na działanie czasu materiale. Toteż nic dziwnego, że odlewy gipsowe w dorobku rzeźbiarskim warszawskich artystów ubiegłego wieku stanowią przeważającą większość; czasami są one niemal jedynymi reliktami ich twórczości. Często jednak i po nich pozostał do dziś jedynie tytuł zanotowany  w prasie czy katalogu wystawy. Z rzadka można znaleźć reprodukcje nie istniejących już prac, nieraz opisy lub krótkie wzmianki. Bo gipsy, te kruche gipsy, niszczały przez czas  i lekceważenie, współczesnych i potomnych. „Gipsów” nie pozwalał kupować statut Towarzystwa Zachęty do Sztuk Pięknych, a te, których artyści „nie zdążyli” odebrać z wystawy  TZSP, zaskoczeni przez śmierć lub chorobę, spotykał nie najlepszy los, czego przykładem może być zniszczenie stojących wcześniej w hallu gmachu Zachęty rzeźb Piotra Mularskiego Lirnik i Antoniego Kurzawy Siewca. Złożone do piwnic, „znaleziono je później w takim stanie, że o ich uratowaniu mowy już być nie mogło. Poszły podobno na gruz […] czy musiały iść na gruz?” – pytano w 1926 r.

Niestety, z biegiem lat ubywało coraz więcej tych śladów morderczej nieraz pracy naszych rzeźbiarzy. Ostatnia wojna szczególnie zmiotła z powierzchni ziemi te nieliczne, zdawałoby się trwalsze, ślady ich trudu, pozostawione na elewacjach warszawskich kamienic. Stosunkowo najwięcej jeszcze prac rzeźbiarskich zachowało się na cmentarzach, choć i tych nie ominęły wojenne burze i gusty potomnych, zastępujących ostatnio „stare kamienie” marmurkową płytą lastryko.

Jakże więc zrozumiała jest gorzka refleksja Haliny Ostrowskiej-Grabskiej, wypowiedziana przy okazji wspomnień o swym dziadku, rzeźbiarzu Kazimierzu Ostrowskim, dotycząca dziejów kultury polskiej, „w której nie tylko wysiłki ponad stan, ale osiągnięcia, wyniki giną stracone bezpowrotnie. Zatracone nie tylko przez nędzę materialną, uniemożliwiajacą utrwalenie rzeźb w odpornych materiałach, nie tylko niszczone przez wojny, burzące kraj, jego miasta i zasoby, ale również przez jakąś beztroską niedbałość społeczeństwa o swoją kulturę.”

To, co przetrwało do naszych czasów, stanowi więc niewielki procent dorobku polskich rzeźbiarzy XIX w. Najwyższy zatem czas otoczyć te ocalałe relikty nadludzkiego wysiłku większym szacunkiem i pieczą.

Ostatnio, co napawa optymizmem, sztuka XIX w., także w Polsce, zaczyna zyskiwać coraz większe zainteresowanie. Można przeto mieć nadzieję, że i rzeźba warszawska stanie się wkrótce przedmiotem dociekliwych badań historyków sztuki, doczeka się należytego uznania w oczach współczesnych i swego miejsca w dziejach naszej kultury, do czego pragnie przyczynić się niniejsza praca.

maj 1988

Okładka książki

POLECAMY TEJ SAMEJ AUTORKI: Polacy w Rzymie w wiekach XIX i XX oraz Groby polskie na cmentarzach Rzymu

Redazione
Siamo polacchi ma da tantissimi anni viviamo in Italia. Ci unisce la passione per la storia.

    RZYM: O pomniku Mikołaja Kopernika i jego autorze T.O.Sosnowskim

    Previous article

    M. BIERNACKA: Artyści polscy w Rzymie w latach 1900-1914

    Next article

    You may also like

    Comments

    Comments are closed.