W numerze 17/1938 ASA – ILUSTROWANEGO MAGAZYNU TYGODNIOWEGO ukazał się artykuł pt. „Placówki dyplomatyczne w Warszawie (odc. V): AMBASADA WŁOSKA”. Poniżej zamieszczamy fragmenty artykułu przedstawiające w skrócie historię przedstawicielstwa Włoch w odrodzonej Polsce oraz opisujące wnętrza Ambasady, której siedzibą od 1922 był, i jest do dnia dzisiejszego, Pałac Szlenkierów przy placu Dąbrowskiego 6 w Warszawie. Oprócz fotografii opublikowanych w Magazynie, dodatkowo zamieszczamy zdjęcia wnętrz Ambasady ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego (NAC) z roku 1927 i 1938. „Wędrówka” po Pałacu Szlenkierów ukazuje nam cenne zabytki znajdujące się w siedzibie Ambasady przed II wojną światową.
Placówki dyplomatyczne w Warszawie: AMBASADA WŁOSKA
(Zachowano oryginalną pisownię)
Pierwsze poselstwo włoskie w odrodzonej Polsce mieściło się gdzie indziej, a mianowicie w pałacu, należącym wtedy do hr. Potockich przy Krakowskiem Przedmieściu 32, gdzie obecnie rezyduje Polska Akademja Literatury (naprzeciwko oddziału warszawskiego koncernu ,,IKC“ ). Przyjmował mnie tam nieraz pierwszy poseł włoski w odrodzonej Polsce, p. Francesco Tommasini, bardzo wybitny dyplomata starej szkoły, który wręczył swe listy uwierzytelniające dnia 17. X. 1919. Pamiętam, jak dziś, że zaraz po wręczeniu ich udzielił mi specjalnej audjencji powitalnej, będącej zarazem pierwszym jego wywiadem dla prasy polskiej. (…)
Warto też przypomnieć, że jego małżonka o imponującej aparycji, była pierwszą damą z dyplomacji w odrodzonej Polsce, nadającą ton życiu towarzyskiemu naszej stolicy. Pamiętam, jak dziś, wspaniałe bale, wydawane przez pp. Tommasini. Były to pierwsze wielkie bale dyplomatyczne jakie przeżywała Warszawa od czasu odzyskania niepodległości. — Szczególnie olśniewający był bal „króla migdałowego”, podczas którego tort, sięgający do sufitu, arcydzieło specjalnie sprowadzonych cukierników włoskich, został wwieziony na specjalnym wózku…
Po niespełna pięcioletnim pobycie, p. Tommasini, udekorowany najwyższemi odznaczeniami polskiemi, opuścił nasz kraj. Na jego miejsce przybył 24 stycznia 1924 r. p. Giovanni Cesare Maioni, drugi poseł włoski i… ostatni, ponieważ jego następca był już ambasadorem. On to przeprowadził poselstwo do własnego gmachu przy pl. Dąbrowskiego 6, nabytego od sukc. małż. Szlenkierów, gdzie i dziś mieści się ambasada. (…) P. Maioni spędził w Warszawie pięć i pół lat. (…)
Po jego wyjeździe z Polski poselstwo włoskie zostało podniesione do rangi ambasady, ale obaj pierwsi ambasadorowie niedługo stosunkowo gościli w Warszawie: hr. Alberto Martin-Franklin, który wręczył swe listy uwierzytelniające 4 czerwca 1929 r., pozostał tylko dwa lata, a jego następca hr. Luigi Vannutelli-Rey, akredytowany 6 lipca 1931 r. — niewiele ponad rok. (…)
Nieprzeciętną osobistością był natomiast ich następca, p. Giuseppe Bastianini, który wręczył swe listy uwierzytelniające 20 października 1932 r. i niemal przez pięć lat pozostawał w Warszawie. Warto podkreślić, że p. Bastianini był nie tylko najmłodszym ambasadorem, ale wogóle najmłodszym szefem misji dyplomatycznej, jaki kiedykolwiek był akredytowany w Polsce. (…)
Jego następca, a obecny ambasador baron Pietro Arone di Valentino, wręczał swe listy uwierzytelniające 20 lipca 1936 r. (…) Obejrzmy teraz pałac, w którym bar. di Valenlino rezyduje (…)
Wśród urządzenia panuje przeważnie styl Ludwika XV, aczkolwiek nie brak również pewnych odchyleń od tego stylu zasadniczego. Na parterze mieszczą się biura ambasady, apartamenta prywatne pp. ambasadorostwa na drugiem piętrze; nas zaś najbardziej interesuje pierwsze piętro, jako część reprezentacyjna ambasady.
Wchodzi się tam po marmurowych schodach. Na półpiętrze we wnęce — marmurowe „fascio ” — splot rózeg liktorskich . — Wielkie kolumny z marmuru kararyjskiego. Ze schodów wchodzimy do hallu, gdzie odrazu zwraca uwagę stary portret króla Jana III . Wisi nad kominkiem, obramowanym blado-brązowym marmurem. Na blacie dwa złocone świeczniki, a pośrodku stary zegar francuski z XVIII w., roboty Raingo Frères, cyzelowany w marmurze i złoconym brązie.
Z hallu dwoje drzwi prowadzi do wielkiego salonu recepcyjnego. Meble są tu dwojakiego rodzaju. Trochę z końca ub. stulecia, a trochę w stylu Ludwika XV, który jak już wspomnieliśmy, naogół dominuje w salonach ambasady. Łączy oba rodzaje mebli seledynowy kolor obicia. Zarówno stare krzesełka ze złoconemi nogami, jak nowsze fotele, utrzymane są w tej barwie. Na fortepianie portret króla Wiktora Emanuela z serdeczną dedykacją. Zwracają uwagę dwa identyczne stoliki o złoconych nogach, w stylu Ludwika XVI, z różowemi blatami marmurowemi. Na obu — jednakowe wielkie wazy włoskie z X VI w., przedstawiające wysoką wartość. Niemniej cenna jest zresztą, niebieska waza chińska na antycznym stoliku weneckim. Zdobią salon wspaniałe żyrandole kryształowe oraz lustra i dywany. Pod tym względem wszystkie salony są jednolite — wszystkie mają stare wąskie lustra weneckie z X V III w., w złoconych ramach i piękne dywany perskie ze wszystkich niemal dzielnic tego kraju.
Z salonu recepcyjnego prowadzą do mniejszego saloniku drzwi o rzadkiej piękności. Są misternie inkrustowane perłową masą w palisandrze, z rysunkiem o wzorzystych esach-floresach. Drugie takie drzwi znajdują się obok kunsztownie rzeźbionego w majolice pieca. Wogóle na małym terenie nagromadzono tu kosztowności bezliku. Są to np. dwie komody: jedna we wnęce orzechowa w stylu u Ldwika XV, a na niej przepiękna wielka włoska „faenza”. — Druga komoda jest ze starego mahoniu i posiada marmurowy blat. W tym samym stylu utrzymany jest stolik o złoconych nogach i różowym blacie marmurowym. Na nim zaś — oryginalne naczynie kryształowe o złoconych brzegach, którego przeznaczenia trudno się w pierwszej chwili domyśleć. Coś, jakby kryształowy… samowar! Okazuje się, że rzeczywiście sporo jest tego w Rosji (pan Ambasador przed Warszawą był ambasadorem w Moskwie) i tam to się nazywa „chołodilnik”. Służy zaś do studzenia wina, czyli, że ma przeznaczenie wręcz odwrotne, niż samowar, którym się herbatę… grzeje. Na tem wszakże nie koniec osobliwości saloniku. Jest tu cenny obrazek szkoły flamandzkiej z XVII w., na którym nalepka głosi, że pochodzi z florenckiej galerji „Uffizi”. Są dwa małe rysunki na pożółkłym papierze, a podpis mówi, że są własnoręcznem dziełem ks. Elżbiety Karoliny lotaryńskiej. Słowem, małe muzeum dzieł sztuki… Aby ujrzeć może najpiękniejsze z nich, należy spojrzeć… w górę. Ujrzymy tam plafon, będący nietylko arcydziełem kunsztu sztukatorskiego, ale przedewszystkiem — malarskiego. Zdobi go bowiem cenne malowidło Gersona w kole. Pokój ma różowe obicia. Meble są wyścielane również różowym jedwabiem w szare kwiaty.
Zajrzyjmy zkolei do pokoju stołowego, cały dębowy stół, krzesła (stylizowane na Ludwika XV), boazerje, nawet rzeźbiony sufit. Jest, coprawda, jeden wyjątek — to niski kredens… hebanowy. Na nim i na konsolach wiele srebra. Masywne świeczniki srebrne zostały niedawno dopiero tu nabyte przez p. ambasadora. Polskiego pochodzenia musi być również stary a piękny żyrandol z bronzu, bo ma u góry nasze godło państwowe w stylu z XVIII w. Zwracają tu jeszcze uwagę ładnie rzeźbiony piec z seledynowej majoliki, oraz w tejże barwie obicia ścian nad boazerją i pokrycia krzeseł z wytłaczanemi kwiatami.
Przejdźmy teraz na drugą stronę hallu, gdzie jeszcze wiele ciekawego mamy do obejrzenia. A więc najpierw „fumoir”, w którym niemal całą ścianę zajmuje orzechowa szafa poznańska. Meble w barwie ceglastej. Na stoliku jeszcze jedno znane nam już naczynie do chłodzenia wina finezyjnej roboty z XVIII wieku.
Tuż obok — bibljoteka. Tu meble są obite czerwonym aksamitem, a ściany — tegoż koloru — jedwabiem nad wysoką boazerją. Na półeczce portret Mussoliniego z serdeczną dedykacją. Kilka foteli skórzanych barwy czerwonego wina. Cenny zegar londyński z XVIII w., mahoniowy ze złotem, dzieło Benjamina Warda. Duży gobelin z XVIII w. przedstawia męczeństwo św. Sebastjana. Z obrazów najcenniejsze są: „bozzetto” pendzla Desmarais, pochodzące z florenckiej galerji „Uffizi”, oraz obraz Bassano z XVI w., przedstawiający „Una famiglia di contadini” („Rodzinę wieśniaczą”).
Z bibljoteki przechodzimy do dwóch saloników, przeznaczonych głównie do… brydża. Oba „warsztaty pracy” — stoliki — są identyczne z indyjskiego orzecha z inkrustowanym na blatach „Triumfem Neptuna”. Oba są w stylu „empire” i polskiej roboty. Saloniki zdobią obrazy marynistów włoskich i niezmiernie cenne sztychy. Twórcami jednego z tych sztychów są: P. Caccachiatelli i G. Pletei. Przedstawia on „Caduta dell‘acqua nella villa Torlonia in Frascati”, czyli sztuczny wodospad w pięknym parku i poświęcony jest „A Sua Eccelenza la Signora Anna Sforza Torlonia Duchessa di Braciano, Prottettrice di Belle Arti”, z czego widzimy, że ta krewniaczka naszej krójowej Bony była wybitną protektorką sztuk pięknych. Drugi sztych jest reprodukcją obrazu Guido Renia zadedykowany przez twórcę w sposób następujący: „Ignatio Buoncompagnio Prolegato Bononiensi Mecoenati Suo Munifjcentissimo-Cyrus Sanctius”. Dedykacje te dowodzą, że za owych czasów artyści miewali możnych opiekunów.
W drugim saloniku zauważamy komodę i fotelik i jesionowe w stylu empire i dwie gablotki z porcelaną, przedziwnie misternej roboty. Przeważa saska i rosyjska (Popow) z XVIII i XIX w. Z dwóch sztychów jeden przedstawia „Cnotliwą Zuzannę”, a drugi:„Piękno przepędza starość” („La bellezza scaccia il tempo”). Piękny stary zegar medjolański jest dziełem Ant. Torri. Obraz, wyobrażający połów ryb, pochodzi z r. 1841 i jest pendzla Casati’ego.
Jak widzimy, niemało tu rzeczy doprawdy bardzo wartościowych, muszę zaś przy sposobności podziękować I eskretarzowi ambasady p. Mario di Stefano, który był tak łaskaw, że podjął się roli „cicerona”, jako bardzo wytrawny znawca sztuki i zamiłowany zbieracz, o czem świadczy bogactwo jego zbiorów osobistych, które oglądałem kilkakrotnie.
[Podpisane] H. L.
GALERIA ZDJĘĆ ZE ZBIORÓW NARODOWEGO ARCHIWUM CYFROWEGO (NAC)
Oprac. Agata Rola-Bruni
CZYTAJ RÓWNIEŻ PO WŁOSKU>>> ANNA D’AGOSTINO: L’arredamento dell’Ambasciata d’Italia a Varsavia. Nuove acquisizioni documentarie
Comments