ARTE

ALEKSANDER KOŁTOŃSKI: Jadwiga Bohdanowicz

0

Artykuł Aleksandra Kołtońskiego pt. “Jadwiga Bohdanowicz” ukazał się w 1938 roku w miesięczniku ARKADY (nr 2, s. 73-76) ARKADY nr 2/1938 ONLINE>>> Poświęcony jest polskiej rzeźbiarce, zmarłej w Rzymie w 1943 roku, pochowanej w grobie artystów polskich na cmentarzu Campo Verano obok Aleksandra Gierymskiego, Wiktora Brodzkiego i Antoniego Madeyskiego. Poniżej tekst artykułu wraz ze zdjęciami.

Wsród licznego dość zastępu artystów polskich, tułających się wciąż jeszcze po świecie w poszukiwaniu sławy czy zarobków, ostatnio, niestety, z rzadka tylko zdobywających sobie odpowiednie oparcie w coraz bardziej zanikającym mecenacie międzynarodowym, Jadwiga Bohdanowicz zajmuje miejsce bardzo zaszczytne. Jest w rzeźbach jej coś, co wynosi ją ponad zwykły poziom przeciętnej twórczości. Zdecydowana indywidualność, łącząca się z doskonałą znajomością trudnej bardzo techniki oraz nadzwyczajnym poczuciem stylu, płynącego z przeczystych źródeł wcześnie-renesansowej sztuki Donatella i Desideria da Settignano, a kojarzącego się zupełnie bezpretensjonalnie z najbardziej wielostronną i skomplikowaną ekspresyjnością sztuki współczesnej. Niezwykła u kobiet męskość traktowania tworzywa przy prawdziwie wyjątkowej wrażliwości uczucia oraz godnym podkreślenia, z tak częstą u rzeźbiarzy, sentymentalną tkliwością nic wspólnego nie mającym, darze pogłębiania wyrazu. Wreszcie prawdziwie ujmująca, z samej już natury jej talentu płynąca prostota rozwiązywania najśmielszych zagadnień rzeźbiarskich oraz umiejętność wypowiadania, za pomocą odpowiedniego ustosunkowania do siebie brył i płaszczyzn, wypukłości i wklęśnięć, najzawilszych problemów jaźni ludzkiej. Tymi właśnie walorami tłumaczy się niesamowity urok jej “Chopina” – pomiędzy przepięknie rozłożoną, może nawet przyciężką trochę jego dłonią a głęboko zamyślonym obliczem nieziemskie jakieś przepływać zdają się fluidy. Odnajdujemy je również w doskonałym “Koperniku”, wyrzeźbionym niedawno przez Jadwigę Bohdanowicz dla Uniwersytetu Bolońskiego i stanowiącym bodaj najlepszy z dotychczasowych jej utworów. Unikając rozmyślnie wszelkich tradycyjnych akcesoriów, jednym odpowiednim wykręceniem, jakby wszechświat cały obejmującej, dłoni genialnego astronoma, artystka wyrazić zdołała, całą wielkość jego epokowego odkrycia. Tak by się pragnęło, aby choć repliki tego dzieła ozdobić mogły skwery kilku tak ubogich przecież w dzieła sztuki naszych miast prowincjonalnych. Te same wartości wykazują również wszystkie mniejsze prace naszej rzeźbiarki, nie wykluczając przemiłych jej, z zastanawiającą pieczołowitością w najmniejszych szczegółach wymodelowanych, a niestety, tak mało u nas znanych figurynek, których szereg stanowi już prawdziwą ozdobę kilku największych muzeów świata, niektóre zaś zreprodukowane zostały przez znakomitą fabrykę porcelany w Sèvres.

Wierna nastrojom, w których zakwitać począł oryginalny jej talent – rzeźb średniowiecznych przecudnej katedry w Chartres – oraz wyszkolona w środowisku, któremu ton zasadniczy nadawała sztuka impresjonistyczna Augusta Rodina, Jadwiga Bohdanowicz zdołała nie tylko wyczuć intuicyjnie, ale i zrozumieć to znaczenie, jakie posiada dla rzeźby światło, nie tylko jako efekt drugorzędny, lecz jako pierwiastek zasadniczy, stanowiący zarówno o walorach plastycznych wymodelowanego obiektu, jak i o bezpośrednim oddaniu wewnętrznego napięcia zamierzonej przez artystkę ekspresji. Światło jest dla niej tym, co, jak powiedział Rodin, zbliża rzeźbiarza do najwyrazistszego wśród rytowników, wyzyskującego umiejętnie wszelkie źródła pomocnicze reliefu, łączącego żar jasności ze skromnością cienia. Ta właśnie, umiejętność toruje jej poprze wyrafinowaną skalę środków technicznych, ową bodaj najtrudniejszą drogę do pewnych, niezbędnych zdawałoby się uproszczeń, których zazdrościć często nie potrzebuje najwybitniejszym nawet wśród rzeźbiarzy współczesnych.

Urodzona w Warszawie, Jadwiga Bohdanowicz odbywała studia artystyczne we Francji, dokąd ciągnęła ją fantastyczna sztuka tamtejszych, gotyckich katedr i kościołów. Mistrzem i jednocześnie szczerym wielbicielem jej talentu był znakomity Bourdelle. Z poświęconej mu przez Daniela Marquis-Sébie książki: “Le message de Bourdelle” następujące jego o niej wypisujemy zdanie: “Jadwiga Bohdanowicz ha un très grand talent de sculpteur. Elle est très personelle et fait honneur à la Pologne.” W roku 1924 artystka otrzymuje stypendium Rządu francuskiego. Zdobywa pierwsze nagrody na konkursach Akademii w Krakowie i Warszawie oraz zaszczycona zostaje szeregiem obstalunków kilku muzeów polskich. Odtąd też prace jej, wyróżniane stale przez najwybitniejszych krytyków prasy zagranicznej oraz poważnymi odznaczane nagrodami, spotykamy na wszystkich niemal najważniejszych wystawach międzynarodowych: Salon National de Beaux Arts [Paryż], Salon d’Automne [Paryż, 1926-1929], Salon de Tuilleries [Paryż 1926 – 1928 – 1929], Salon des Indépendants [Paryż, 1927], Exposition Internationale [Genewa], Balzac Galleries [Nowy Jork, 1930], “Jeune Europe” [Paryż, 1933], La Biennale di Venezia [1934], O wystawionym przez nią w roku 1929, w Salon de Tuilleries, popiersiu maharadży Ali Khana powiedział znakomity przedstawiciel rzeźby francuskiej, Despiau, że “jest ona wśród wystawionych prac jedną z najlepszych”. Kompetentny krytyk paryskiego “Le Temps” dopatruje się w pięknej “główce tarrakotowej” sentymentu rzeźb “małego Partenonu”. Wreszcie Antoine Bourdelle, zachwycając się jej “Jawajką”, oświadcza, że “jest ona dziełem o wielkiej wartości artystycznej”, przy czym, jakby szczycąc się, dodaje: “miałem panią Bohdanowicz jako uczennicę wraz z innymi młodymi rzeźbiarzami i podziwiam w sposób szczególny jej talent”. “Elle est très personelle et fait honneur à la Pologne.” Nie wolno nam tego zapominać. Zwierzając się ze swych planów artystycznych, rzeźbiarka przyznała się skromnie, że marzy o Żelazowej Woli. Śnią jej się często rozłożyste drzewa tamtejszego parku, w których cieniu widzi jej się natchniona postać ubóstwianego przez nią Geniuszu. Zdaje nam się, że, w odpowiednich warunkach, Jadwiga Bohdanowicz, nie uciekając się do taniej oryginalności, stworzyć by rzeczywiście mogła Jego godne arcydzieło. Podtrzymuje nas jeszcze w tym przypuszczeniu niezwykła muzykalność całej jej twórczości oraz zabrane z Ziemi rodzimej, gorące umiłowanie wszystkiego tego, co jest w Polsce najpiękniejsze i najlepsze.

ALEKSANDER KOŁTOŃSKI

J. BOHDANOWICZ: Jawajka
BOHDANOWICZ: Kobieta
BOHDANOWICZ: Głowa kobiety
BOHDANOWICZ: Ali Khan

(arb)

Na łamach czasopisma ARKADY, Aleksander Kołtoński opublikował również artykuły: “Muroplastyka” ( nr 3/1936, s. 152-157) oraz “U podstaw włoskiej nowoczesnej architektury” (nr 4/1957).

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Popiersie Mikołaja Kopernika na Uniwersytecie Bolońskim>>>

Groby artystów polskich na cmentarzu Campo Verano w Rzymie>>>

Redazione
Siamo polacchi ma da tantissimi anni viviamo in Italia. Ci unisce la passione per la storia.

    LECHOSŁAW LAMEŃSKI: Nie znali go wcale. Tomasz Oskar Sosnowski. Polski rzeźbiarz w dziewiętnastowiecznym Rzymie

    Precedente articolo

    KS. WALDEMAR TUREK: U św. Pawła za Murami

    Prossimo articolo

    Potrebbe piacerti anche

    More in ARTE

    Commenti

    I commenti sono chiusi.