Questo articolo è stato scritto in polacco. Puoi tradurre questa pagina web automaticamente nella tua lingua con Google. Se ti serve aiuto consulta la guida: Modificare le lingue di Chrome e tradurre pagine web.
Druga cześć z cyklu.
Liban – kraj, który w okresie II wojny światowej oraz przez kilka lat po jej zakończeniu dawał schronienie wielu polskim uchodźcom, zmaga się z długotrwałym kryzysem politycznym, społecznym i bankowym. Pandemia COVID-19 oraz potężny wybuch w porcie w Bejrucie w dn. 4 sierpnia 2020 roku, pogorszyły jeszcze jego sytuację. Wyjątkowo tragiczne położenie kraju, który obdarzył Polaków przyjaźnią i serdecznością, wymaga naszej reakcji. Z wdzięczną pamięcią za okazaną gościnę, w dowód solidarności z narodem libańskim, przypominamy kilka archiwalnych artykułów opublikowanych w latach 1944-46 na łamach „Parady” – Dwutygodnika Ilustrowanego Armii Polskiej na Wschodzie. W pierwszej części „Prasówki sprzed lat” (KLIK>>) zamieszczamy opisy życia w obozach i osiedlach polskich uchodźców, w drugiej – relacje z działalności polskiego środowiska akademickiego w Bejrucie.
REDAKCJA
POLSKA AKADEMICKA KOLONIA W BEJRUCIE
PARADA nr 15 (34) z dn. 23 VII 1944 r.
W upalne dni, czerwcowe słońce złotą lawą spływa po białych, czerwonych i niebieskich ścianach bejruckich domów. Z poza okalających wysokich murów, rzeźbionych, kamiennych balustrad i żelaznych parkanów, ciężkie grzywy liliowej bugenwilii, purpurowego ibiskusa, żakarandy, jaśminu i glicynii zawisły sennie nad rozpalonymi do białości chodnikami . U wylotów każdej prawie ulicy błękit morza, lub zieleń libańskich gór wabią obietnicą ochłody.
Na wysokiej skarpie, zajętej pod gmachy Uniwersytetu Amerykańskiego, wśród przedziwnych drzew, krzewów i kwiatów Wschodu, skąd roztacza się najcudowniejszy widok na zatokę bejrucką i góry, ucichł już zgiełk przedegzaminacyjnego podniecenia. Na drugim krańcu miasta, na krawędzi piniowego lasu, który zasłał libańskie podgórze, opustoszały już żółte, kamienne krużganki francuskiego fakultetu medycznego. Tu i owdzie snują się jeszcze małe grupki studentów, by po końcowych, rocznych egzaminach rozjechać się do domów, rozsypać po olbrzymich przestrzeniach od Chartumu i Adenu po Aleppo, od Aleksandrii po Basrę, księstwa Kuweitu i Bahreinu.
W barwny tłum studentów, których uczelnie bejruckie ściągają z krajów arabskich, Palestyny i Egiptu, jak kiedyś Bolonia, Padwa, albo Kraków z średniowiecznej Europy, wojna rzuciła garść Polek i Polaków.
Pierwsza grupa kilkunastu studentek polskich zjawiła się tu jeszcze przed trzema laty, wraz z pierwszą falą uchodźców z Rumunii i Węgier do Palestyny. Wiele okoliczności, wśród nich powszechność języka francuskiego i tradycyjne związki kulturalne Libanu z Francją i Europą, zapewniły młodzieży naszej warunki kontynuowania studiów przerwanych przez zawieruchę wojenną. To też już w roku następnym polska kolonia studencka została znacznie powiększona. Przybyły nowe studentki, grupa kleryków kończących studia teologiczne oraz oficerowie i podchorążowie odkomenderowani tutaj dla ukończenia rozpoczętych przed wojną studiów, głównie lekarskich. W tym roku szkolnym ilość studiujących w Bejrucie Polek i Polaków wzrosła do około setki, a dalszy przypływ oczekiwany jest w najbliższym czasie z Persji i Palestyny tak, iż na rok przyszły polska kolonia studencka liczyć będzie już około 200 osób.
Wzrost ilości studentów pozwolił właściwym władzom polskim już w tym roku na realizację pewnych zamierzeń i udogodnień, które dawniej nie były możliwe. Tak więc jeszcze w początkach roku szkolnego 1943/44 powstał w Bejrucie dom polskich studentek, w którym zamieszkało około 50 dziewcząt. Wkrótce po nim wyrosły dwa domy dla studentów wojskowych i cywilnych. Od kilku miesięcy istnieje „Restauracja studentów polskich”, zorganizowana przy pomocy Czerwonego Krzyża i brytyjskich władz wojskowych, oraz świetlica Polskiej YMCA, obszerny dom, w którym studenci i studentki znajdują doskonałe warunki wypoczynku i rozrywki.
Oba uniwersytety: amerykański i francuski, oraz akademia sztuk pięknych z wydziałem architektury, gościnnie przyjęły w egzotycznych swych murach przybyszów z „dalekiej Północy”. Uniwersytet Amerykański, założony w r. 1866, wyposażony w znakomite środki naukowe, liczne instytucje kulturalne i świetne tereny sportowe, jest uczelnią typu anglosaskiego, gdzie łączy się naukę teoretyczną z przygotowaniem do życia praktycznego. Nieco młodszy, ale bardziej niejako dostojny, uniwersytet francuski Św. Józefa, założony i prowadzony przez O.O. Jezuitów, wraz ze swą chlubą, jaką jest jego sławna Biblioteka Orientalna, zbliża się raczej do uczelni typu kontynentalnego.
Zarówno u profesorów jak wśród kolegów Polacy i Polki zdobyli sobie dobre imię i życzliwość, którą wyniki zakończonych właśnie egzaminów rocznych w pełni potwierdziły. Trzeba teraz dodać, że – jak to zawsze bywa – w ostatnim zwłaszcza miesiącu „kucie” szło pełną parą z wszystkimi towarzyszącymi mu i w czasach pokoju objawami. W tym też okresie rzadko który śmiałek odważył się wyruszyć w kierunku domu studentek.
Dużą trudnością dla wielu była niedostateczna znajomość języka, lecz i ona została – jak dowodzą egzaminy – w dużej mierze pokonana. W każdym razie Pere Chancellier wydziału lekarskiego znacznie rzadziej, niż dawniej dowiaduje się, że np. płukanie… „Żorża” zapobiec może przypadłościom gardła. Dla nowego kontynentu przewiduje się zresztą otwarcie jeszcze w ciągu lata przygotowań kursów języka angielskiego i francuskiego.
Część studiujących zdobyła już swoje dyplomy. Kilku młodych lekarzy powróciło już do szeregów. Wiosną odbyły się prymicje pierwszego polskiego księdza wyświęconego w czasie tej wojny. Dużo mówiono o tej uroczystości nawet w radio watykańskim. Wreszcie (last but not least) trzy pierwsze panienki ukończyły naukę, otrzymując na wspaniałej uroczystości w prawdziwie oxfordzkich togach i biretach pergaminowe bakalaureaty. [podpisane St. W.]
STUDENCI POLSCY NA UNIWERSYTETACH BEJRUTU
PARADA nr 5 (49) z dn. 25 II 1945
Emigracja polska tej wojny – jak żadna z naszych fal emigracyjnych – wymiotła z Kraju wielką masę dzieci i dorastającej młodzieży. Już w pierwszych dniach po Wrześniu obok obozów internowanych wyrosły szkoły, a później na dalekich drogach wojska polskiego, walczącego, rozbijanego i znów się tworzącego, powstawały również szkoły różnej wielkości i typu – w Rumunii i na Węgrzech, w Szwecji, we Francji i Anglii, w Algierze, Palestynie i Syrii, w Persji, Iraku i Egipcie, w Afryce Wschodniej i Południowej, wreszcie we Włoszech. Ten najbardziej uderzający, dwustronny charakter (armia i szkoła) emigracji przetrwał różne sytuacje wojenne, a szczególnie aktualny i ważny jest w końcowym okresie wojny, kiedy wojsko nadaje postawę emigracji, a ze szkołami wiążą się nadzieje narodu, który przez sześć lat żyć musiał bez własnego szkolnictwa. Związek armii polskiej ze szkołą znajduje swój specjalnie silny wyraz w szkolnictwie junackim, ale znaleźć go można także u podstawy niemal wszystkich innych ośrodków szkolnych. Również w Bejrucie, na studiach uniwersyteckich.
***
W dwóch wyższych uczelniach stolicy Libanu skupia się ponad 1000 młodzieży reprezentującej cału Środkowy Wschód. Akademicka kolonia polska – 140 osób, w tym 80 procent kobiet – zwartością, organizacją i zdobytym znaczeniem sięga daleko ponad swą siłę liczebną.
Pierwsi studenci polscy pojawili się w Bejrucie w roku 1942 – studenci w mundurach żołnierskich. Obecnie grupa wojskowa, już zorganizowana, składa się z 26 odkomenderowanych na studia – medycyna, farmacja i szkoła inżynierii. W tej liczbie są cztery ochotniczki. Studentki i studenci cywilni rozdzielają się dość równomiernie na prawo i nauki polityczne, medycynę, farmację i teologię. 60 procent akademików polskich uczęszcza na francuski uniwersytet św. Józefa, reszta studiuje na uniwersytecie amerykańskim, ośmiu słuchaczy polskich zapisało się na szkołę sztuk pięknych i architektury. Studentów uczelni amerykańskiej obowiązuje język wykładowy angielski, są tu wydziały – prawa, nauk politycznych, filozofii, medycyny i farmacji. Na prowadzonym przez zakon Jezuitów uniwersytecie św. Józefa, z językiem wykładowym francuskim, poza wydziałami, jakie są również na amerykańskiej uczelni, jest jeszcze wydział teologii. Ponadto przy wydziale medycznym jest szkoła dentystyczna, a osobno uniwersytet ten utrzymuje szkołę inżynierii, dajęce dyplomy politechniki w Lyonie.
Studia medyczne w Bejrucie trwają siedem lat, farmaceutyczne pięć, prawnicze cztery, teologia sześć. Z wojskowej grupy studentów dziesięciu ukończyło już studia medyczne: wszyscy są dzisiaj lekarzami 2 Korpusu Polskiego we Włoszech. Grupa cywilna ma dotychczas kilku absolwentów.
Organizacyjnie od października 1944 r. wszyscy, zarówno wojskowi jak i cywilnie, złączeni są w jednym stowarzyszeniu – Bratniej Pomocy Studentów Polaków w Bejrucie, będącej oddziałem Zrzeszenia Studentów Polaków w W. Brytanii. Statut oparty jest na Bratniakach w Polsce. Są więc wybory władz na walnym zebraniu, są i sekcje – gospodarcza, prowadząca jadalnię, sekcja samopomocowa, towarzyska i propagandowa.
Studiująca Polonia bejrucka ma duże znaczenie propagandowe zarówno na obu uczelniach, wśród Francuzów, Anglików i Amerykanów, jak i w społeczeństwie miejscowym. Kontaktami osobistymi, tak zawsze ważnymi, docierają nieraz głębiej i skuteczniej, niż potrafi to uczyni propaganda oficjalna, często nieufnie przyjmowana. Nasza kolonia akademicka ma licznych przyjaciół nie tylko w samym Bejrucie, ale również w szeregach wojsk sojuszniczych – za pośrednictwem żołnierzy, przejeżdżających przez Syrię i Liban. Wystąpienia studentów polskich ściągają widzów i słuchaczy także innych narodowości.
Inauguracja prac Bratniej Pomocy odbyła się uroczyście w początku października ub. roku z udziałem rektorów i wszystkich profesorów. 29 tegoż miesiąca z inicjatywy i przy współudziale studentów polskich zorganizowany został Międzynarodowy Dzień Studenta, w miesiąc później Akademia Listopadowa. W święta Bożego Narodzenia Bratniak urządził dla kolonii polskiej wilię oraz obiad. W najbliższym czasie również staraniem Bratniaka odbędą się: wieczór galowy z premierą filmu na temat Polski Podziemnej, recital wokalny absolwenta Pieczory, wieczór muzyki polskiej, tańca i śpiewu, na uniwersytecie amerykańskim, powtórzony potem na uniwersytecie francuskim, w mieście i prawdopodobnie w Damaszku, wreszcie recital skrzypcowy Tadeusza Zaufala.
Sprawa mieszkaniowa studentów przedstawia się zadawalająco. Część studentek mieszka w Domu Studentek, prowadzonym przez Delegaturę Min. Opieki Społecznej, reszta w mieście, grupa wojskowa ulokowała się w dwóch domach. Projektowane jest urządzenie Domu Studenta, przeznaczonego specjalnie dla nauki, która dotychczas odbywa się w ciężkich warunkach mieszkania prymitywnego i często zbiorowego. Najgorzej jest z komunikacją, na którą traci się dziennie kilka godzin czasu, w przepełnionych i nieprzyjemnych, zwłaszcza dla studentek, tramwajach, zresztą nie wszędzie docierających. Trudności komunikacyjne rozwiązać mógłby jedynie samochód, dowożący studentów do odległych uczelni, mieszkań i stołówki.
Z drugiej strony akademicka kolonia polska dysponuje wielkim atutem: przychylnością i sympatią obu uniwersytetów, które starają się Polakom życie ułatwić, nigdy utrudnić. Postawa taka jest wynikiem rzetelnej pracy studentów polskich, znajdującej tu sprawiedliwą ocenę.
***
Garść tych szczegółów, udzielona nam przez prezesa Bratniej Pomocy, por. B., wymaga jeszcze komentarza podyktowanego tragiczną sytuacją Kraju bez szkół, doświadczeniami z dotychczasowych prób tworzenia ośrodków szkolnych na obczyźnie, a wreszcie i ciężkim położeniem politycznym w obecnej fazie wojny.
W pierwszym okresie potrzeba wojenna wymagała od nas najwyższego wysiłku mobilizacyjnego, największej ilości żołnierza – zwłaszcza wobec stosunkowo niewielkiego poza Krajem źródła rezerw ludzkich. Później sytuacja uległa pod tym względem stałej poprawie, a od dłuższego już czasu stać nas na bardziej rozległą i elastyczną hierarchię celów i potrezb. Dzisiaj sprawy szkolne mogą zajmować w tej hierarchii miejsce bardzo czołowe, a wydarzenia polityczne ostatniego okresu, jeszcze mocniej aktualizują i podkreślają znaczenie kształcenia tej masy młodzieży, znajdującej się na emigracji. Ponadto używany często argument tymczasowości wojennej, a więc nie celowości prac szkolnych, zakrojonych na dłuższą metę, nie mógł się ostać wobec życia Kraju, ani emigracji, ani wobec zarysowującej się przyszłości powojennej.
Rozwijające się mimo wszystko dobrze ośrodki studiów polskich wymagają dzisiaj daleko silniejszego, niż dotychcas poparcia naszych władz, wymagają jeszcze większej ich rozbudowy – zarówno środkami jak i materiałem ludzkim. Zmiana gospodarki tym cennym materiałem powinna nastąpić przede wszystkim w odniesieniu do tych wszystkich, którzy bądź jeszcze w szkołach, bądź z nich wychodzą z dobrymi świadectwami. Selekcja tej młodzieży jest najłatwiejsza, a dotychczas – przyznajmy to szczerze – nie została przeprowadzona w sposób wystarczająco celowy. Dotyczy to przede wszystkim młodzieży naszych szkół junackich, a w szczególności młodszych ochotniczek, które w hierarchii potrzeb bezpośrednio wojennych, zajmują miejsce dalsze niż chłopcy. Przedstawi to najwyraźniej kilka cyfr.
W sierpniu 1943 r. odbyła się w Szkole Młodszych Ochotniczek pierwsza matura z wynikami nadspodziewanie dobrymi – 19 dziewcząt ukończyło szkołę średnią, żadna z nich jednak nie poszła na studia wyższe! W lutym roku 1944 zdała maturę dalsza setka, w roku bieżącym dochodzą znowu nowe maturzystki. Od ubiegłego roku wypuszcza maturzystów również Szkoła Kadetów. Wpływ tych doskonałych, jak na warunki wojenne, wyników szkoły średniej na polskie życie uniwersyteckie jest niestety więcej, niż skromny – wyrażając to cyfrą zaledwie trzech ochotniczek – absolwentek Nazaretu, oraz jednego kadeta, którzy przybyli do Bejrutu dopiero w jesieni ubiegłego roku.
Nie jest jeszcze za późno, by cyfry takie zmienić. By rozbudować stworzone już ośrodki wyższych studiów, by zasilić je zdolną młodzieżą, mającą za sobą nie tylko szkoły cywilne. Bejrut jest tylko jednym z takich ośrodków.
TADEUSZ PNIEWSKI
Commenti